Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18
|
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
Najnowsze wpisy
W chwili załamania jedyną alternatywą dla wszechogarniającego bólu jest sen. Życie ze świadomością nieskończonej beznadzieji przypomina stukanie do drzwi zmarłego człowieka. Czyż nie lepiej powierzyć smutki istocie, która od wieków z kielichów ukojenia sączyła trunki umartwienia i zgryzoty? Nie wyobrażam sobie upadku tak bolesnego, rany tak głębokiej, które zmusiłyby mnie do szukania pociechy u istot śmiertelnych i równie słabych. Żyję 'ponad' dla siebie, a 'pod' dla świata. Trudno pojać ludzką naturę, bez zrozumienia popędów, które w końcu wpychają bezbronne dzieci Niebytu w objęcia Morfeusza. Życie jest zagadką zbyt prostą, aby znaleźć jej meritum. Dziś obudziłem się sam. Jestem żonaty, więc to nie powinno mieć miejsca. A jednak zdarzyło się. Wczoraj wieczorem przestawiłem Annie szczękę. Zawładnęło mną coś, czego nie jestem w stanie pojąć. Nigdy do tej pory nie miałem aż tak intensywnych napadów złości. Jeśli już coś mnie zdenerwowało, nie miałem większych problemów z samokontrolą. Tym razem było inaczej. Anna uśmiechnęła się do mnie i to był początek końca mojej emocjonalnej stabilizacji. Uderzyłem ją pięścią w twarz. Zatoczyła się na drugą stronę pokoju i uderzyła głową w ścianę. Wokoło było dużo krwi. Nie bałem się. Wręcz przeciwnie. Poczułem się zrelaksowany. Przeraziło mnie to i jednocześnie skłoniło do wyjaśnienia sobie wielu spraw "na głos". Dlatego zdecydowałem się na napisanie bloga. Ten jest pierwszy i dość lakoniczny, gdyż do tej pory nie byłem w stanie zebrać wszystkich myśli i usystematyzować uczuć i zdarzeń, które doprowadziły mnie do takiego stanu. Wydaje mi się, że opisanie tego wszystkiego pomoże mi wyjaśnić rzeczy, których na razie nie pojmuję. Mam również nadzieję, że spotkam się z kilkoma odpowiedziami na moje zwerbalizowane myśli, które będę mógł wykorzystać podczas tej swoistej autoanalizy. A tym czasem nadeszła już pora na próbę przetrwania drugiej samotnej nocy w moim dorosłym życiu... William Blackrose (mój pseudonim)